Test roweru Rock Machine Blizzard TRL 30-29 – uniwersalny full suspension
19-01-2021Program
lojalnościowy
4,9/5 Nasza ocena
na Opineo
Punkty odbioru rowerów
Dostawa gratis w 24h
Tegoroczne targi w Kielcach pokazały, że Romet zamierza wysoko zawiesić poprzeczkę w kwestii designu rowerów. Co prawda główną nagrodę zgarnął najnowszy gravel o nazwie NYK, a nie Boreas, ale i na niego warto zwrócić uwagę. Na pierwszy rzut oka wydaje się nieco niepozorny - stonowane kolory i ukryte logo producenta. Jednak to właśnie połączenie matu i połysku przyciąga wzrok jak magnes i sprawia, że od razu chce się pojechać na nim do najbliższego lasu.
Sercem roweru jest hydroformowana rama z wytrzymałego, a zarazem lekkiego stopu aluminium 6061 X-lite. Widelec natomiast, jak przystało na tej klasy sprzęt, jest karbonowy. Geometria ramy przypomina nieco szosę z segmentu endurance, czyli rowerów wyścigowych, ale z bardziej komfortową geometrią, przeznaczoną na bardzo długie trasy. To, co widać na papierze znajduje swoje potwierdzenie w czasie jazdy. Romet Boreas jest wygodny i stabilny.
Wersja, którą dostałem do testów, wyposażona była w hydrauliczne hamulce tarczowe, montowane bezpośrednio do ramy (system Post Mount Disc). Przewody hamulcowe zostały poprowadzone na zewnątrz ramy. Ich uszczelnienie jest dokładne, a więc nie straszne są im błoto, piach i kurz. Jednak linka tylnej przerzutki, która również znajduje się na zewnątrz, nie posiada żadnej osłony. Zdecydowanie nadaje się to do poprawy. W wyższym modelu, czyli NYK’u, tego problemu nie ma.
Zeszłoroczny model napędzany był zestawem od Shimano z popularnej, szosowej grupy Tiagra 4700. Nowy Boreas uzbrojony został w pancerny zestaw SRAM Apex w zestawieniu 1x11. Dzięki takiemu rozwiązaniu zaoszczędzono trochę na wadze. Jak wiadomo im mniej części, tym mniej może się zepsuć. Napędy marki SRAM słyną z brutalnej siły. Można to kochać, można uważać, że manetki i przerzutki konkurencji chodzą bardziej płynnie i są cichsze, ale w tym przypadku siła jest na odpowiednim miejscu. Tu liczy się wytrzymałość i niezawodność działania w najtrudniejszych warunkach.
Dla osób mniej doświadczonych w terenie obsługa tylko jednej manetki jest bardziej intuicyjna i sprawia, że nie musimy się zastanawiać czy to już czas na zrzucenie na małą zębatkę z przodu, czy może jeszcze podciągnąć tylną przerzutkę.
Na co jeszcze warto zwrócić uwagę w napędzie Sram Apex? Zdecydowanie na korbę z blatem 40T w systemie Narrow-Wide, który sprawia, że pomimo braku przedniej przerzutki i napinacza, łańcuch trzyma się bardzo dobrze w każdych warunkach. W Boreasie zastosowano również 11-rzędową kasetę z szerokim zakresem 11-42T oraz mocną i niezawodną sprężynę przerzutki. Na koniec wymienię klamkomanetkę wyposażoną w system DoubleTap, który polega na zastosowaniu tylko jednej dźwigni do napinania i luzowania linki przerzutki. System prosty, intuicyjny, ale trzeba się do niego przyzwyczaić.
Koła w rozmiarze 28 cali składają się z piast Romet X-Line, wytrzymałych obręczy Alexrims ATD550 i doskonałych opon Schwalbe G-One Bite o szerokości 38 mm. W tym miejscu należy zaznaczyć, że szerszych już nie założymy. I dobrze, nie są potrzebne.
Po co kolejny rower? Na zawody przełajowe wybierzemy przełajówkę, w trudnym terenie dużo lepiej poradzi sobie klasyczny rower MTB. Wydaje się, że głównym przeznaczeniem gravela jest po prostu zabawa. To prawda, chociaż zastosowań może mieć wiele. Jedyne, co nas ogranicza to wyobraźnia. W naszej firmie rower był testowany przez trzy osoby. Ja używałem go do treningów. To idealne rozwiązanie, gdy po sezonie chce się jeszcze trochę pojeździć na szosie, pozostając w pozycji typowej dla szosowca, ale jest zbyt zimno i wietrznie, więc trzeba uciekać do lasu. Kolega stwierdził, że to idealny rower w teren, ale też do miasta. Trudno się z tym nie zgodzić. Trzeci z nas dojeżdżał nim do pracy. Widzę jeszcze jedno zastosowanie – bikepacking. Boreas posiada mocowanie pod pełne błotniki oraz ma wygodną geometrię. Wystarczy założyć zestaw kilku toreb i już mamy rower, którym możemy wybrać się na kilkudniowe wycieczki lub dłuższą wyprawę w stylu ultralight.
Moje doświadczenie z jazdy w terenie ogranicza się do kilkunastu treningów zrobionych na fullu mojego brata, paru startów w triathlonach i duathlonach terenowych i jednej wygranej w triathlonie MTB, co z MTB miało tylko tyle wspólnego, że trzeba było startować na „góralu”, bo inne typy rowerów były zabronione. Moja umiejętność poruszania się w terenie jest więc proporcjonalna do doświadczenia - czyli niewielka.
Z takim bagażem przeżyć postanowiłem wziąć udział w crossduathlonie organizowanym nieopodal Poznania, aby przetestować Boreasa w boju. 5km biegu, 20km na rowerze i na koniec 2,5km biegu. Po roztrenowaniu, bez formy, w dodatku z kamera GoPro na klacie, która miała uwiecznić tę nierówną walkę.
Trasa była łatwa technicznie, jak to jesienią: sporo liści, kilka zakrętów, jedna nawrotka, parę kałuż. Po pierwszym biegu byłem na piątej pozycji. Szybko dogoniłem dwóch zawodników i usiadłem im na kole, aby chwilę odsapnąć i poczekać na odpowiedni moment do ataku. Taki pojawił się na przedostatniej prostej pierwszego z czterech okrążeń. Długi odcinek szutrowy to przecież idealne warunki dla gravela! Złapałem kierownicę w dolnym chwycie, nacisnąłem mocniej na pedały i momentalnie urwałem się grupce. Na kole usiadł mi kolega, który jechał na przełaju, reszta nie była w stanie utrzymać się za nami.
Boreas prowadzi się nad wyraz pewnie, opony dają poczucie przyczepności nawet na mokrych liściach. No i to przyspieszenie! W łatwym terenie gravel nie ma sobie równych. Prawdopodobnie i w nieco trudniejszym też sobie poradzi, ale warto mieć pedały i buty SPD. Tego zdecydowanie zabrakło mi podczas tych zawodów. Niemniej jazda na tym rowerze to czysta przyjemność, którą mogę polecić każdemu, niezależnie od umiejętności jakimi dysponuje.