Program
lojalnościowy
4,9/5 Nasza ocena
na Opineo
Punkty odbioru rowerów
Dostawa gratis w 24h
W ciągu ostatnich kilku lat asfaltowe, stosunkowo wąskie tory stały się jedną z popularnych miejskich inwestycji. Są dobrze widoczne i przyciągają dużo dzieci. Moda na pumptrack to naprawdę fajny trend, który aktywizuje młodzież i wzbudza zainteresowanie bardzo różnymi odmianami kolarstwa górskiego. Do tego jest świetnym miejscem na trening.
Dodatkową zaletę stanowi aspekt społeczny – przy torze można poznać osoby o podobnych zainteresowaniach i wymieniać się doświadczeniami. W tym artykule wyjaśnimy szczegółowo, co to jest pumptrack, na czym polega specyficzna technika jazdy po nim oraz podpowiemy, jakie rowery najlepiej się do nich nadają. Zapraszamy do lektury!
Pumptrack – co to właściwie znaczy? To stosunkowo nieduży, ciasny tor składający się z kilku lub kilkunastu rzędów niskich (zazwyczaj od 30 do 80 cm, choć bywają większe) muld o łagodnym profilu oraz z mocno pochylonych zakrętów. Pumptrack ułożony jest tak, aby całość dało się dynamicznie przejechać bez pedałowania, przenosząc odpowiednio ciężar ciała i aby nadać mu prędkość, dociskając rower na zjazdach (o samej technice jazdy piszemy w dalszej części artykułu). Obecnie najczęściej spotyka się gładkie, asfaltowe pumptracki, szczególnie w miastach, ale stosuje się też tory ziemne oraz modułowe. Te ostatnie można łatwo przewozić i rozkładać, przez co świetnie nadają się na eventy.
Tor jazdy jest dość wąski, co pozwala na niewielkiej powierzchni zmieścić długą trasę. Dzięki temu zupełnie sensowny pumptrack można zbudować nawet na osiedlu. Nie wymaga on też dodatkowej infrastruktury, choć oczywiście konieczne jest dokładne przygotowanie terenu (szczególnie odprowadzenie wody) i porządne wykonanie – w końcu to obiekt publiczny.
Jeśli pumptrack kojarzy Ci się z wyścigami BMX, to bardzo dobry trop. Choć różni się skala, to założenie i technika jazdy są dosyć podobne. Prędkość nie jest ogromna, przynajmniej w porównaniu z DH czy szosą, ale gęstość i złożoność toru sprawiają, że jazda po pumptracku wymaga dużego skupienia i wygląda bardzo efektownie. Zapewniamy też, że zmęczysz się dużo szybciej, niż się spodziewasz. Niezależnie od tego, czy siedzisz w DH, enduro, dircie czy klasycznym MTB XC, pumptrack znacznie poprawi Twój balans i panowanie nad rowerem w gęstym terenie. To także świetna nauka jazdy w ciasnych zakrętach (jeśli boisz się pochylać, to idealne, bezpieczne miejsce do przełamania oporów). „Pompowanie” rowerem angażuje też dużo więcej mięśni niż klasyczne pedałowanie, więc jest to świetny trening kondycyjny oraz ogólnorozwojowy. No i przy okazji – to naprawdę świetna zabawa.
Dla osób „nierowerowych” skatepark i pumptrack mogą wydawać się na pierwszy rzut oka podobne. Często nawet ci co bardziej snobistyczni kolarze mylą te konstrukcje. Tymczasem przeznaczenie tych miejsc jest diametralnie różne! Tak więc: czym jest skatepark, a co to pumptrack? Ten pierwszy stanowi luźny zbiór płaskich powierzchni, przeszkód i zróżnicowanych ramp służących do wykonywania ewolucji. Zazwyczaj użytkownicy w danym momencie skupiają się tylko na jednym elemencie, choć nie jest to reguła. Co ważne – z założenia przeznaczony jest dla wielu różnych sprzętów. Tradycyjnie skatepark wywodzi się przede wszystkim z kultury deskorolkowej, ale spotkasz tam także BMX-y, hulajnogi i rolki, a ostatnio pojawiają się nawet osoby wykonujące tricki na monocyklach!
W takim razie: co to jest pumptrack? W jego wypadku mamy do czynienia z zamkniętym torem, na którym pokonuje się okrążenia. To narzędzie do budowania techniki oraz kondycji. Choć możliwe jest wykonywanie tricków ma pumptracku, nie jest to jego podstawowe przeznaczenie. Warto dodać, że przy odrobinie samozaparcia można w tym miejscu pojeździć także na innym sprzęcie niż rower.
Pumptrack powinno się dać przejechać bez pedałowania, choć kręcenie korbą nie jest oczywiście zabronione – podkręcenie tempa może pomoc na początku, co jest czymś zupełnie normalnym.
To jak pompować? Zasada jest bardzo prosta. Praktycznie cała jazda odbywa się na stojąco. Zaczynamy z górki, z poziomo ułożonymi korbami, słabsza noga powinna być z przodu. Na początek nabierz nieco prędkości. Teraz ruch powiązany z terenem – na szczytach muld przysiadasz nisko na mocno ugiętych nogach, dociskając rower do ziemi i kumulując energię przy zjeździe. Gdy tor pod tylnym kołem zaczyna się wypłaszczać, wyprostuj kończyny, wypychając rower spod siebie i nadając mu pęd na podjazd. Przed szczytem znów uginasz stawy, aby miękko przejechać przez kolejną górkę i zamknąć cykl. W uproszczeniu – patrząc z boku, góra Twojego ciała pozostaje mniej więcej na tym samym poziomie, podczas gdy rower porusza się w górę i w dół. Całość ma sporo wspólnego z… huśtawką.
Na początek dobrze też poćwiczyć ten ruch na płaskiej powierzchni. Przysiadając, wysuwasz rower do przodu, aby po chwili wrócić do pozycji wyjściowej. Skup się na nogach – to przede wszystkim one powinny pracować. Najważniejsza jest praktyka. Szybko zauważysz, że zaczynasz intuicyjnie łapać rytm i wykonywać najbardziej efektywne ruchy, a cała czynność przychodzi naturalnie. Gdy poczujesz się już pewnie i skutecznie, możesz przejść do przeskakiwania muld lub oderwania przedniego koła od ziemi. Jazda na pumptracku to nie tylko efektowne ewolucje, ale też świetna nauka równowagi i panowania nad rowerem.
„Mały tor, niskie prędkości, co się może stać? Przecież to nie zjazdowy singiel!” – nic bardziej mylnego, pumptracku nie należy lekceważyć. Wiemy, że dla wielu może to być oczywiste, ale będziemy to powtarzać za każdym razem – warto zakładać kask rowerowy, szczególnie w miejscu, gdzie jeździ się dynamicznie.
Zwróć uwagę na to, że na pumptracku są też inni uczestnicy zabawy. Nawet jeśli czujesz się bardzo pewnie, zawsze ktoś nieuważny może na Ciebie wpaść. Pamiętaj, żeby przed wjazdem na tor upewnić się, że zdążysz się rozpędzić, zanim inni użytkownicy Cię dogonią. Nagłe hamowanie i rozbicie rytmu to nic przyjemnego. Jeśli czujesz, że powodujesz zator, nie ma się czego wstydzić – każdy przecież musi nauczyć się jakoś jeździć. Warto jednak w takiej sytuacji przepuścić szybszych. To zwiększy komfort – zarówno Twój, jak i ich. Zwracaj uwagę na to, co dzieje się dookoła, aby wszyscy mogli korzystać w pełni z toru i zawsze bierz pod uwagę możliwość błędu ze strony nie tylko swojej, ale też innych rowerzystów.
Coraz częściej buduje się pumptracki dziecięce, które są zwyczajnie mniejsze – to świetna inicjatywa, która pozwala bezpiecznie wprowadzać w świat MTB od najmłodszych lat i uczyć ogólnej koordynacji ruchowej. Polecamy korzystać z tej opcji szczególnie z małymi dziećmi, bo nie trzeba obawiać się co bardziej „zaangażowanych” zawodników na torze lub czekać na zupełne opustoszenie toru. Z pewnością nie należy jednak pozostawiać potomstwa bez opieki – pamiętaj, że mamy tu jednak do czynienia z prędkością i hopkami, a zdarza się nieraz, że na dziecięcy pumptrack wpadną całkiem dorośli (przynajmniej fizycznie) rowerzyści głodni dynamicznej jazdy. To też idealne miejsce na odpoczynek dla rodziców – młodzież zasuwa w kółko, a starsi mogą przysiąść na ławeczce i mieć wszystko na oku.
Na pumptracku najlepiej sprawdzi się tu rower typu dirt lub street. Prosta budowa, jednorzędowy napęd (mniejsza szansa zahaczenia o coś przerzutką, poza tym i tak nie pedałujemy dużo), niska rama z maksymalnie wsuniętym siodełkiem, przedni amortyzator o skoku 100 mm lub sztywny widelec i BMX-owe korby – taka konstrukcja pozwala bardzo wydajnie pompować, jest zwrotna i lekka, a przy okazji niedroga. Wystarczy tylko jeden hamulec z tyłu, do tego szerokie opony z asfaltowym bieżnikiem (oczywiście jeśli pumptrack jest gładki) oraz przyczepne platformowe pedały. Bardzo dobrze poradzą sobie też klasyczne BMX-y, ale każdy rower górski będzie tu na miejscu. Choć przy MTB 29” należy zachować trochę większą ostrożność – mogą się wydawać nieco przeskalowane, szczególnie na gęstych odcinkach i w ciasnych łukach.
Jaki rower na pumptrack wybrać, jeśli chcesz spróbować pierwszy raz? Na początek da radę absolutnie każdy. Crossówka? Żaden problem. Miejski singiel? Śmiało! Przy odrobinie samozaparcia pojedzie po muldach nawet holenderka, choć będzie to z pewnością męczące, a nawet szosy widuje się regularnie, bo w sumie czemu nie? Daj szansę pumptrackowi i przekonaj się, że to świetna zabawa i trening rowerowy!
Oprócz wszechstronnego treningu, który przełoży się na wyniki w każdej dyscyplinie, zyskasz coś jeszcze, odwiedzając pumptrack. Co to takiego? Znajomości! Spotkasz tu ludzi w każdym wieku, z zupełnie różnych światów. To wspaniała okazja do wymiany doświadczeń, nauki i spróbowania czegoś nowego. Poza tym – powiedzmy sobie szczerze – nie samą jazdą człowiek żyje, a gdy zmęczysz się pompowaniem, dobrze jest przysiąść i pogadać z ludźmi zakręconymi na to samo co Ty, choć czasem w zupełnie różny sposób. No i prawie zawsze w okolicy znajdzie się jakiś punkt gastronomiczny!