Program
lojalnościowy
4,9/5 Nasza ocena
na Opineo
Punkty odbioru rowerów
Dostawa gratis w 24h
Nowoczesne technologie coraz częściej wykorzystywane są w branży rowerowej. Jedną z nich jest stosowanie niewielkich nadajników GPS, które mają zabezpieczyć nasze dwa kółka przed kradzieżą. Możliwość odnalezienia utraconego sprzętu brzmi świetnie, ale to rozwiązanie ma również swoje słabe strony. W tym artykule przyjrzymy się bliżej mini lokalizatorom GPS do roweru, omówimy sposób ich użytkowania, rodzaje, a także zalety i wady.
Lokalizatory rowerowe, to niewielkie, ale bardzo praktyczne urządzenia, które przydadzą się zwłaszcza wtedy, kiedy inne zabezpieczenia antykradzieżowe zawiodą. Nietrudno wyobrazić sobie sytuację, w której do ochrony zastosowano wyłącznie linkę zabezpieczającą do roweru, a złodziej, przygotowany na taką ewentualność, przeciął ją niewielkim sekatorem. Zwykle w takiej sytuacji można liczyć tylko na monitoring, ale nawet nagranie sprawcy często niewiele daje. Policja we wielu wypadkach może jedynie bezradnie rozłożyć ręce, bo wyśledzenie skradzionego roweru przypomina szukanie igły w stogu siana.
Właśnie wtedy sytuację uratować może rowerowy lokalizator GPS. Takie urządzenia przesyłają do użytkownika informację o swoim aktualnym położeniu. Dzięki temu, w razie przywłaszczenia istnieją znacznie większe szanse na odzyskanie utraconego mienia. Sposoby działania tych mechanizmów są różne. Wszystko zależy od konkretnego modelu.
Warto także wspomnieć o innych możliwościach takich urządzeń. Niektóre z nich wyposażone są w specjalne sensory, które wyczuwają ruch, co sprawia, że urządzenie może wysłać powiadomienie o tym, że ktoś zaczął manipulować przy rowerze. Są również produkty posiadające funkcję alarmu. Emitują one donośny sygnał dźwiękowy, co z pewnością zwróci uwagę przechodniów lub sąsiadów, a tym samym może przeszkodzić złodziejowi.
Choć zwyczajowo przyjęła się nazwa „lokalizator GPS”, to w rzeczywistości nie każde urządzenie wyposażone jest w moduł satelitarny. Obecnie na rynku wyróżnić można dwa rodzaje urządzeń służących do wskazywania położenia roweru.
To właśnie model opierający się na technologii GPS. Dzięki łączności z satelitami wskazuje on dokładne położenie roweru, do którego został przymocowany. Takie urządzenia muszą być stale połączone z Internetem lub siecią komórkową, ponieważ właśnie tymi kanałami przekazują koordynaty. Dlatego często wymagają umieszczenia w nich aktywnej karty SIM z wykupionym pakietem internetowym. W niektórych przypadkach należy natomiast opłacać miesięczny abonament za korzystanie z produktu. Koszty zwykle nie są bardzo wysokie, ale trzeba się z nimi liczyć. Zdarza się, że w produktach, jak np. NotiOne wymagana jest tylko jednorazowa opłaty za zakup.
Lokalizatory GPS są dokładne, jednak mają swoje ograniczenia. Oprócz konieczności zapewnienia im łączności należy także dbać o stan naładowania baterii. Niestety, w większości przypadków pobór mocy jest bardzo duży, dlatego akumulatory szybko się wyczerpują, co na dłuższą metę może doprowadzić do wyłączenia urządzenia, które bez zasilania nie przekaże informacji o położeniu roweru.
Warto mieć na względzie cenę. Nawet jeśli wybór padnie na model z jednorazową opłatą, bez abonamentu, to jego koszt może wynosić od kilkuset do ok. tysiąca zł. Jest to więc rozwiązanie przede wszystkim dla właścicieli drogich rowerów – np. MTB Full Suspension.
W rowerach elektrycznych lokalizatory często są montowane już przez producentów. Za przykład posłużyć może niemiecka marka Bosch, która w swoich e-bike’ach często stosuje system eBike Alarm. Kiedy wykryje on działania złodzieja, powiadomi o tym właściciela i zacznie przekazywać mu lokalizację roweru.
Warto wspomnieć, że w tym przypadku nie ma problemu z zasilaniem. Montowane w „elektrykach” nadajniki, dzięki odpowiedniemu połączeniu mogą czerpać moc z akumulatora roweru, który zapewni bardzo duży zapas energii. Warto wówczas nie zostawiać bez opieki e-bika z nienaładowaną baterią.
Drugi typ urządzenia, to lokalizatory funkcjonujące w oparciu o technologię Bluetooth. Nie wymagają one karty SIM, Internetu, ani żadnych abonamentów. O lokalizacji urządzenia informują dzięki znajdującym się w okolicy smartfonom, którym przekazują najważniejsze dane. Te zaś przesyłają wiadomość dalej, do właściciela roweru.
Najpopularniejsze są modele takie jak AirTag i Knog Scout współpracujące z systemem iOS firmy Apple, a także SmartTag działające ze smartfonami Samsung. Warte uwagi są też modele NotiOne, które wykorzystują aplikacje – nie tylko własną, ale także inne kompatybilne z urządzeniem, np. chętnie używany przez kierowców Yanosik. Bateria w takich produktach zazwyczaj wystarczy na długi okres, więc dbając o jej naładowanie lub regularną wymianę, nie trzeba obawiać się nagłego braku zasilania.
Problem w takich lokalizatorach tkwi jednak w samym sposobie ich działania. Jeżeli w pobliżu miejsca ukrycia nie będzie żadnego telefonu kompatybilnego z takim nadajnikiem (i uruchomioną lokalizacją), to nie będzie on w stanie przekazać informacji o swoim położeniu. W obecnych czasach, kiedy większość osób ma przy sobie smartfony, nie powinno być to raczej problemem, jednak warto mieć na względzie takie ograniczenie.
Dużą zaletę tego rozwiązania stanowi natomiast cena. Koszt nadajników Bluetooth oscyluje zazwyczaj w granicach ok. 100-200 zł.
Duże znaczenie ma to, gdzie umieszczony zostanie nadajnik. Nie powinien być usytuowany w widocznym miejscu, ponieważ wówczas złodziej może go po prostu zdjąć i wyrzucić. Ciekawą opcję stanowią modele będące jednocześnie lampkami rowerowymi lub tylko je udające. Mimo że są na widoku, to nie sposób poznać, że ukryto w nich nadajnik GPS lub Bluetooth. Są jednak również inne miejsca, do których można schować niewielkie urządzenie.
To bardzo ciekawe i niemal niemożliwe do wykrycia przez osobę niezaznajomioną z tematem rozwiązanie. Nadajniki przystosowane do chowania w rurze sterowej mają formę kapsla ze śrubą. Dzięki temu wyglądają jak standardowy element roweru i mało kto domyśli się, że tak naprawdę jest to praktyczne urządzenie antykradzieżowe.
Dobrym miejscem na ukrycie trackera GPS do roweru może okazać się przestrzeń pod siodełkiem. Warto przymocować go np. opaskami zaciskowymi do prętów. Dobrze przytwierdzony nadajnik będzie pewnie trzymał się na swoim miejscu i istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie zostanie zauważony przez złodzieja.
To metoda dość kontrowersyjna. Z jednej strony świetnie ukryje nadajnik (o ile oczywiście zmieści się w rurze podsiodłowej), z drugiej jednak istnieje ryzyko, że uniemożliwi ona jego działanie. Sygnał Bluetooth lub GPS może zostać zablokowany przez stal lub aluminium, co sprawi, że urządzenie stanie się bezużyteczne.
Niektóre lokalizatory są tak małe, że można je z powodzeniem przymocować do koszyka rowerowego, lub schować w bidonie, najlepiej przyklejając od wewnątrz taśmą, aby nie obijał się o ścianki butelki w trakcie jazdy. To całkiem niezły sposób ukrycia czujnika GPS do roweru. Istnieje raczej małe prawdopodobieństwo tego, że złodziej postanowi zdemontować z roweru akcesoria w innym miejscu niż to, gdzie będzie przechowywał swój łup, zanim go upłynni. A to właśnie ta lokalizacja jest najbardziej interesująca dla policji oraz właściciela. Przykładem takiego urządzenia jest Knog Scout. Można go zamocować bezpośrednio pod koszykiem, co sprawi, że będzie całkowicie niewidoczny.
Dobrą lokalizacją na ukrycie nadajnika jest także ramię korby wyposażonej w pomiar mocy. To miejsce, w którym urządzenie będzie słabo widoczne. Ze względu na usytuowanie korby, istnieje małe ryzyko, że złodziej zauważy lokalizator.
Złodzieje niestety są w stanie zneutralizować działanie lokalizatora, choć to raczej rzadka sytuacja. Najprostszym sposobem jest oczywiście wyrzucenie nadajnika, który zauważą. Bardziej wyrafinowane są natomiast różnego rodzaju urządzenia zagłuszające. Mogą one zneutralizować zarówno sygnał GPS, jak i Bluetooth, czy WiFi. Cena takich gadżetów nie należy jednak do najniższych, więc ryzyko, że rabuś zainwestuje pieniądze w to akcesorium, jest niewielkie. Zwłaszcza, jeśli kradzież roweru nie jest wcześniej planowana.
Biorąc pod uwagę pewne ograniczenia, wiele osób może zadawać sobie pytanie, czy zakup lokalizatora GPS na baterie w ogóle ma sens. Odpowiedź brzmi tak. Mimo pewnych wad nadal jest to dobry sposób na odzyskanie roweru w przypadku kradzieży. Znacznie zwiększa on szanse na to, że odnajdziemy przywłaszczony sprzęt, zwłaszcza w dużym mieście.
W kontekście opłacalności warto wziąć pod uwagę wartość roweru. Właściciele drogich, wartych kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt tysięcy zł modeli, np. coraz popularniejszych e-bike’ów, nie powinni szukać oszczędności rzędu kilkuset zł w ich zabezpieczeniu. Strata takiego roweru będzie znacznie bardziej dotkliwa, niż koszty związane z zakupem i ewentualnym utrzymaniem lokalizatora.
Kiedy dojdzie do kradzieży roweru, trzeba reagować od razu. W żadnym wypadku nie powinno się jednak samodzielnie jechać na miejsce wskazane przez lokalizator, żeby próbować odzyskać swoją własność. Złodziej może być niebezpieczny, dlatego dobrze będzie od razu zadzwonić na policję, a najlepiej osobiście udać się na posterunek. Należy stawić się tam razem z dowodem zakupu, na którym widnieje nr ramy, kartą gwarancyjną oraz ze zdjęciami roweru i wskazać funkcjonariuszom lokalizację określoną przez nadajnik. Jeśli urządzenie działa prawidłowo, to odzyskanie roweru powinno być tylko kwestią czasu.