Co zabrać na wycieczkę trekkingową?
18-12-2020Program
lojalnościowy
4,9/5 Nasza ocena
na Opineo
Punkty odbioru rowerów
Dostawa gratis w 24h
Wyprawa rowerowa to coś, co każdy rowerzysta powinien przynajmniej raz w życiu zrobić. Nieważne, czy to wyjazd na działkę, czy okrążenie Ziemi. Ważne, by wsiąść na załadowany rower i pojechać przed siebie. Chociaż na jedną noc.
Najważniejsze pytanie brzmi: czy zamierzamy spędzić noc na dziko, czy w domku lub kwaterze? Ten pierwszy wariant wymaga większego przygotowania. Do wyboru mamy dwie możliwości.
W przypadku noclegu w domku/apartamencie ten problem nam odpada. Warto się zorientować, czy w miejscu, do którego jedziemy, możemy przechować rowery.
Jeśli już wiemy, gdzie chcemy jechać, musimy się do wyprawy przygotować. Poniżej lista rzeczy, które powinniśmy mieć ze sobą. Przed samym wyjazdem warto się upewnić, czy aby na pewno wszystko wylądowało w torbie czy sakwie.
To chyba najważniejsze rzeczy. Planując wyprawę najlepiej wspomagać się Internetem. W sieci jest mnóstwo propozycji wycieczek rowerowych, czasami z bardzo dokładnym opisem.
Tak naprawdę, każdy rower nadaje się na wyprawę, tyle że nie w każde miejsce. Wszystko zależy od tego, dokąd jedziemy. Przemierzanie bałtyckich plaż na szosówce jest bez sensu, podobnie jak jazda na fatbike’u po asfalcie wokół Tatr.
Jeśli zamierzamy spędzić więcej niż jedną noc w podróży, warto uzbroić nasz jednoślad w bagażnik rowerowy (lub bagażniki) i sakwy. To zdecydowanie najlepsza opcja. Zanim to zrobimy upewnijmy się, czy rama ma możliwość przykręcenia tradycyjnego bagażnika. Zwykle mają ją rowery trekkingowe, crossowe, gravelowe. Nie powinno też być zwykle problemu z modelami MTB bez tylnego zawieszenie (hardtaile). W przypadku rowerów w pełni zawieszonych musimy sobie poradzić w inny sposób.
Producenci bagażników podają przeważnie, jak ciężki bagaż może być na nich przewożony. W przypadku modelu Ortlieb Rack 3 jest to 30 kg. Jeśli chodzi o modele mocowane do sztycy, nośność jest wyraźnie mniejsza. Za pomocą Topeak’a MTX Beam Rack możemy przewieźć 9 kilogramów ładunku. Jego zaletą jest to, że można go przymocować do każdego roweru. Musimy pamiętać, że jeśli chcemy przymocować sakwy boczne, bagażnik musi mieć ramki. Ciekawym rozwiązaniem jest Thule Tour Rack, montowany do widelca lub tylnych widełek. Można go przykręcić do każdego roweru, ale jego nośność ograniczona jest do 11 kg (tył).
Jeśli wybieramy się na dłuższą wyprawę, powinniśmy pomyśleć o drugim - przednim bagażniku. Lowrider – bo tak nazywa się ten typ – umożliwia zamocowanie mniejszych sakw. Co ważne, takie bagażniki można zwykle montować także do goleni amortyzatora.
Na rynku jest dostępnych mnóstwo sakw rowerowych. Zwróćmy uwagę, by miały one opcję szybkiego montażu. Dobrze, jeśli są odporne (w pewnym zakresie) na opad deszcz i śnieg.
Ale rower na wyprawę nie musi mieć sakw na bagażnikach. Niezłą opcją jest także spakowanie „na lekko”. Taka idea przyświeca bikepackingowi. Polega on na przytwierdzaniu toreb bezpośrednio do roweru. Nie jest to wyjście idealne, ale ma jedną sporą zaletę – na wyprawę można wziąć każdy rower. Nawet full.
Torby bikepackingowe możemy podzielić na:
Łatwo policzyć, że w wersji najbardziej rozbudowanej można przetransportować ponad 30 litrów bagażu. Powinno to wystarczyć na kilkudniowy biwak w wersji „na lekko”.
Zorganizowane wyprawy rowerowe to dobra opcja dla tych, którzy z jakichś powodów nie chcą wszystkiego sami planować. Obecnie jest mnóstwo firm, które wyręczają nas w problemie organizacji wypadu. Co prawda w porównaniu do bardziej rozwiniętych krajów (np. Niemcy czy Włochy) dopiero raczkujemy, ale od czegoś trzeba zacząć.
W
ofercie jednej z polskich firm, która się tym zajmuje, jest niemal 150 wycieczek, podzielonych na wyjazdy rekreacyjne, MTB, szosę i egzotyczne. Najtańsza z nich kosztuje 390 zł, trwa 3 dni i organizowana jest w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Biuro zapewnia opiekę przewodnika, noclegi w hotelach lub pensjonatach i śniadania. Najdroższa to ponad dwutygodniowa wyprawa do Nowej Zelandii. Jej cena to 16900 zł i obejmuje przelot, zakwaterowanie w hotelach i pensjonatach wraz ze śniadaniami.
Wśród polskich rowerzystów wyprawy zagraniczne są coraz bardziej popularne. Poza biurami, które organizują takie wyjazdy, w przeżyciu niezapomnianej przygody pomagają indywidualni przewodnicy. Jeden z nich oferuje przejazdy przez Alpy. Tygodniowa wyprawa na lekko, rozpoczynająca się w Austrii, a kończąca nad kultowym włoskim Jeziorem Garda, kosztuje 990 zł. Cena ta obejmuje usługę przewodnika i należy do niej doliczyć opłatę za nocleg i jedzenie (ok. 60 euro za dobę), powrotu do miejsca wyjazdu rowerowego (50 euro) oraz dojazd i powrót z Polski (we własnym zakresie). Bagaż przewożony jest przez każdego z uczestników. Razem to wyjdzie ok. 3300 zł.
Dużo czy mało? – kwestia subiektywna. Chętnych nie brakuje. Nagrodą za tydzień jazdy przez Alpy jest finisz w jednym z najpiękniejszych dla rowerzystów miejsc na świecie, pizza w tratorri i Aperol Spritz, popularny w tamtym regionie drink na bazie proseco. Ci vediamo sulla rotta!