Program
lojalnościowy
4,9/5 Nasza ocena
na Opineo
Punkty odbioru rowerów
Dostawa gratis w 24h
Pozycja Garmina wśród nawigacji rowerowych jest taka, jak Adidasa w obuwiu sportowym. Myślisz buty sportowe, mówisz „adidasy”. Wyobrażasz sobie nawigację rowerową, przed oczami masz „garmina”. Kilka tygodni temu do sprzedaży trafiły dwa nowe modele amerykańskiego producenta – 530 i 830. Specjalnie dla Was, jako jedni z pierwszych w Polsce, testujemy Garmin Edge 530!
Model bazowy – „520” – wszedł na rynek w lipcu 2015 roku. Cztery lata to w elektronice przepaść, dlatego „530” musiała ujrzeć światło dzienne. Czy nowy model różni się znacznie od poprzedników?
„530” różni się od „520” już na pierwszy rzut oka. Jeśli się zagłębimy, znajdziemy znacznie więcej różnic.
To główne różnice między „530” a „520” i „520 Plus”. Modelem wyższym jest Garmin Edge 830. Ma on dotykowy ekran, który nieco ułatwia obsługę, możliwość nawigowania do adresu i punkty POI (sklepy, stacje benzynowe, szpitale itd.). Oba urządzenia dzieli 450 zł. Garmin Edge 530 kosztuje 1349 zł, Garmin Edge 830 – 1799 zł (katalogowo).
Wahoo czy Garmin – ranking najlepszych nawigacji rowerowych
No dobra, a jak to działa? Garmin 530 obsługiwany jest za pomocą siedmiu przycisków. Po prawej stronie są klawisze akceptacji i cofnięcia, po lewej włączania/wyłączania urządzenia oraz przewijania ekranów danych (góra/dół), na dole start/stop treningu oraz oznaczenie nowego okrążenia.
Czy obsługa za pomocą przycisków jest wygodna? Tak, zdecydowanie. Trzeba się do nie trochę przyzwyczaić, ale potem jest OK. Pamiętajmy, że ekrany dotykowe potrafią się psuć po jakimś czasie, a to przemawia na korzyść tych „starodawnych”.
W opcjach można ustawić profile aktywności. Masz na przykład dwa rowery – gravelowy i górski – definiujesz osobne ustawienia każdego z nich. Można na przykład wybrać zupełnie inne ekrany danych czy opcje nawigacyjne. Jeśli chodzi o ekran danych, możliwości konfiguracji są praktycznie nieograniczone. Ustawiasz sobie co chcesz i w jakiej kolejności chcesz. Możesz wybrać spośród morza informacji. Poniżej najważniejsze i najciekawsze:
Pozostałe dane dotyczą kadencji, mocy, dynamiki jazdy, obsługi grup elektronicznych, świateł garmina, ćwiczenia, trenażera i e-roweru.
Jak widać na załączonym obrazku, danych jest mnóstwo, a precyzyjniej 156. Musimy więc wybrać, co nas najbardziej interesuje.
Żeby było jeszcze ciekawiej, ze sklepu Garmina można ściągać aplikacje. Producent podzielił je na widżety i pola danych. Te pierwsze są widoczne w odpowiedniej zakładce. Można na przykład zainstalować aplikację na rower, która podaje adres miejsca, w którym się znajdujemy. Widżety przewijamy za pomocą przycisków, które są po lewej stronie urządzenia.
Domyślnie w tej zakładce są też powiadomienia. Nawigacja po sparowaniu z telefonem może nam pokazywać np. informacje o nieodebranych połączeniach, SMS-ach, wiadomościach z portali społecznościowych, słowem wszystko, co sobie zdefiniujemy. Możemy ro zrobić za pomocą aplikacji Garmin Connect, która znacznie zwiększa możliwości modelu Edge 530.
Najogólniej aplikacja ta (GC) - dostępna na urządzenie mobilne lub komputer – służy do przesyłania danych z odbiornika na platformę Garmina. Ale nie tylko. Za jej pomocą możemy zmieniać bardziej skomplikowane ustawienia „530”, co jest łatwiejsze dzięki smarfonowi.
Jedną z ciekawszych opcji Garmin Connect jest wyznaczanie tras rowerowych. Garmin Edge 530 nie ma możliwości wpisywania adresu. Jeśli chcemy więc dotrzeć w określone miejsce, możemy zrobić to na dwa sposoby: zaznaczyć je na mapie lub pojechać do wcześniej zdefiniowanego punktu (np. praca, dom itd.). Czasami zaznaczenie na mapie bez „dotyku” jest to nieco utrudnione, dlatego można to zrobić za pomocą smartfona.
W kwestii nawigacji Garmin Connect ma jeszcze jeden plus. Możemy skorzystać z opcji wytyczenia pętli. Wystarczy wpisać liczbę kilometrów, którą chcemy pokonać i program sam wylicza trasę.
Nawigacja działa w „530” bardzo dobrze. Jeśli na przykład zjedziemy z trasy, odbiornik może nam przeliczyć nową. Jedynym zauważonym minusem są kłopoty z promami. Gdy zaznaczymy opcję „unikaj promów”, nawigacja prowadzi nas z uporem maniaka do najbliższej przeprawy. Nieważne, czy prom kursuje, czy nie.
Garmin Edge 530 myli się też czasami w terenie. Jeśli zaznaczymy opcję „unikaj wąskich szlaków” zdarzało się, że nawigacja poprowadziła przez ścieżkę. Są to jednak sytuacje rzadkie. Planowanie tras może ułatwić aplikacja garminowska Base Camp. Korzysta ona z mapy urządzenia i ze szczegółami odwzorowuje teren. Jest nieco mało intuicyjna, ale można się przyzwyczaić.
Sklep z aplikacjami umożliwia ściągnięcie dodatkowych ekranów danych. Można na przykład wybrać pole, które pokazuje prędkość wiatru i kierunek, z którego wieje. Albo ilość spalonego tłuszczu. To bardzo ciekawa opcja, ale wymaga dopracowania. Po kilku dniach aplikacja „od wiatru” przestała działać.
O możliwości podłączenia czujników nie ma co się rozpisywać. Tak jak wspomnieliśmy, nawigacja obsługuje protokoły wymiany danych ANT+ i Bluetooth. Można podpiąć wszystko, co obecnie znane – czujnik kadencji, prędkości, tętna, mocy. Ciekawostką są opcjonalne urządzenia Varia – na przykład radar. Zainstalowany z tyłu na sztycy informuje o zbliżających się samochodach. Odległość aut od roweru można zobaczyć na ekranie nawigacji.
Jedną z bardziej praktycznych nowości jest alarm antykradzieżowy. Jak on działa? Na początek musimy skonfigurować tę funkcję - m.in. ustalić PIN. Nawigację zostawiamy w uchwycie. Uzbrajamy alarm za pomocą przycisku zasilania. Dostajemy powiadomienie na telefon. Gdy tylko nasz rower się poruszy, Garmin Edge 530 zaczyna piszczeć, a powiadomienie o zdarzeniu dostajemy na telefon. Sam pomysł jest super, nieco gorzej z realizacją. Po pierwsze odbiornik wydaje dźwięki dość cicho, po drugie powiadomienie na telefon łatwo przeoczyć. Trzeba więc być czujnym, ale funkcja ma spory potencjał.
Równie użyteczną funkcją jest „znajdź mojego Edge’a”. Jak ona działa? Urządzenie trudno zgubić (w komplecie otrzymujemy linkę), ale jest to możliwe. Jeśli się to już stanie, dostaniemy informację na telefon, że połączenie zostało przerwane. Na mapie będzie wskazane miejsce ostatniej znanej lokalizacji. Wracamy tam (można wybrać aplikację, która nas tam zaprowadzi, na przykład Google Maps), a po nawiązaniu połączenia Bluetooth z telefonem, nawigacja zaczyna emitować sygnał.
Live tracking to kolejna ciekawa funkcja. Możemy przesłać link do naszego treningu lub wycieczki, a osoba, która go otrzyma, będzie widziała na mapie, gdzie jesteśmy. Nie jest to może nowość – coś takiego dostępne jest w Stravie – ale w przypadku Garmina nie trzeba za to dodatkowo płacić.
Garmin Edge 530 na pierwszy rzut oka nie różni się tak bardzo od swojego poprzednika. Jednak zmiany, które wprowadzono, przenoszą nawigację na jeszcze wyższy poziom. Nawigacja bazuje na Open Street Maps – mapach, tworzonych przez społeczność. Są one dość dokładne i często aktualizowane. Do tego na wyświetlaczu świetnie wyglądają – nawet w pełnym słońcu. Jest to zasługą wysokiej jakości wyświetlacza i niezłej rozdzielczości. Oczywiście są też niedociągnięcia, ale tych przy wprowadzaniu na rynek tak rozbudowanego urządzenia nie sposób uniknąć. Mi osobiście zabrakło na przykład wsparcia dla aplikacji muzycznych. Mio Cyclo 605 wyświetlał nazwę kawałka, który leciał w słuchawkach oraz umożliwiał obsługę aplikacji. Co ciekawe, niektóre zegarki Garmina dają możliwość odtwarzania muzyki prosto z urządzenia (za pośrednictwem słuchawek Bluetooth).
Ten test nawigacji Garmin Edge 530 – choć dość obszerny – nie jest wyczerpujący. Zabrakło omówienia kilku funkcji, które są bardzo ciekawe. Na przykład synchronizacji z serwisem Traiforks, jednym z większych ze śladami tras MTB. Jest on w Polsce stosunkowo mało popularny (może poza trasami górskimi), stąd jedynie wzmianka. Recenzję Garmin 530 będziemy na bieżąco uzupełniać. Na pewno szerzej napiszemy o funkcjach treningowych, na przykład wyścigu z wirtualnym partnerem czy możliwościach, które daje połączenia komputera „530” z trenażerem interaktywnym.
Plusy:
Minusy: