Program
lojalnościowy
4,9/5 Nasza ocena
na Opineo
Punkty odbioru rowerów
Dostawa gratis w 24h
Są takie kraje, patrząc na mapę których czuję się jak dzieciak w sklepie ze słodyczami. Macedonia Północna to właśnie jeden z nich. Ponad 80% powierzchni kraju zajmują góry, a ilość opcji do wytyczenia tras jest przeogromna, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę gravela i XC. Mając zaledwie 1,5 miesiące z bazą w Ochrydzie do dyspozycji, zawęziłam obszar do pięknych terenów z zasięgu 2 godzin jazdy samochodem do startu. Stąd też powstał pomysł rundy wokół jeziora Debarskiego.
Szukałam najciekawszych tras w okolicy Ochrydy. Tym razem padło na jezioro Debarskie.
Jest to jeden z trzech sztucznych zbiorników powstałych na rzece Czarny Drin, która wypływa z jeziora Ochrydzkiego w Strudze i podąża korytem pomiędzy dwóch łańcuchów górskich – Jabłanicy na zachodzie i Stogowa – na wschodzie aż do granicy z Albanią.
Oczywiście mogłabym wstać wcześniej i dojechać do startu samochodem, ale postanawiam zrobić użytek z namiotu i śpiwora, a przy okazji sprawdzić bazę kempingową Debaru. Okazuje się ona być bardzo skromną, bo składającą się dokładnie z jednego “pola” namiotowego Camping K, położonego na trawniku jednej z tutejszych posesji. Kolokwialnie mówiąc „dupy nie urywa”, ale za to jest prysznic z toaletą oraz płot, który zwiększa pewność, że cię nie okradną, a samochód nie porysują. Właściciel również jest bardzo miły i dobrze rozmawia po angielsku.
Już prawie gotowa do jazdy.
Po rozstawieniu namiotu wybieram się na lokalną promenadę, polując na żarcie i mając nadzieję na knajpę bez smrodu papierosów. Mam szczęście! Trafiam na pustą restaurację z pysznym stekiem. Przy okazji dowiaduję się od jej właściciela o miejscowej atrakcji dla wielbicieli spa: naturalnych źródłach termalnych z miejscowościach Kosowrasti i Banjiste.
Rano otwieram oczy tuż po wschodzie słońca, wciągam „śniadanie Małysza” i ruszam w drogę, wdychając rześkie powietrze jesiennego poranka. Trasę poprowadziłam drogą R1201 na południe, wąską, wijącą się wzdłuż koryta Czarnego Drinu, z bardzo dobrej jakości nawierzchnią i małym natężeniem ruchu.
Magiczna okolica.
Zaplanowałam 67 km z nieco ponad 1300 m przewyższeń, celując w drogi asfaltowe, ale obierając oczywiście najbardziej spektakularne opcje. Biorąc pod uwagę doświadczenie znad Jeziora Ochrydzkiego, chciałam pokonać całość przed zachodem słońca, by żaden punkt widokowy mi nie umknął w ciemnościach.
Po drodze odwiedzam lokalną hodowlę pstrąga, gdzie w końcu mogę się pożywić czymś bardziej konkretnym. Ostatecznie, na podjazd 2. kategorii ciężko będzie wjechać na samej bułce z bananem. „Złota Rybka” (tak nazywa się hodowla) to bardzo przyjemne miejsce prowadzone przez macedońskie małżeństwo.
W Macedonii ogólnie nie jest trudno o dobre jedzenie, zwłaszcza jeśli lubicie mięsiwa. Ceny z kolei przyjemnie zaskakują: danie obiadowe z sałatką, deserem i napojami bezalko będzie Cię kosztować ok 15 euro.
Najedzona i zatankowana dwiema kawami kręcę dalej. Już po 5 kilometrach czeka mnie największa dzisiejsza atrakcja pod względem trudności – podjazd do wsi Novak wzdłuż wschodniego brzegu Jeziora Debarskiego. Wije się on przez prawie 12 km, a jego pochylenie nie wyróżnia się specjalnie wśród standardów bałkańskich i wynosi średnio 5,8%, a na niektórych odcinkach wynosi do 14%. Łatwo na pewno nie jest, ale piękno otaczających gór całkowicie wynagradza wysiłek.
Podjazd jak w Pirenejach!
Po drodze mijam liczne źródła, gdzie mogę uzupełnić bidony. Trasa urzeka również spektakularnym kształtem złożonym z 16 szpilek i przypominającym z góry choinkę. Po raz kolejny mam ogromną frajdę z możliwości polatania dronem i zrobienia kilku wspaniałych ujęć.
Mimo bardzo małego ruchu, spotykają mnie dwie bardzo nieprzyjemne sytuacje z udziałem tutejszych kierowców. Na drodze o szerokości 2,5m mija mnie w odległości maksymalnie 20 cm ciężarówka pełna drewna. Zdaję sobie sprawę, że gdybym się choć trochę zachwiała, zapewne wylądowałabym pod jej kołami.
Wiem, że polscy kierowcy też nie są idealni, jednak aż tak nieodpowiedzialne zachowanie ze strony kierowcy wprawia mnie w całkowite osłupienie. Oczywiście nie jest też dla mnie zaskoczeniem, wiedząc, że w tego typu krajach wszelkie zasady interpretowane są jako, w najlepszym przypadku, sugestie, a najczęściej jako impuls do postępowania wręcz odwrotnie.
Liczy się droga, a nie cel – tak to sobie przynajmniej tłumaczę.
Chwilę później, we wsi, inny kierowca na prostej drodze widzi mnie z daleka, ale i tak postanawia wyprzedzić inny samochód na trzeciego. Cóż, pozostaje tylko szybko reagować na tego typu idiotyczne wybryki. Na szczęście, z obu sytuacji wychodzę bez szwanku, tylko z wyrzutami dodatkowej adrenaliny.
Wbrew oczekiwaniom, na przełęczy nie znajduję nic ciekawego oprócz improwizowanego śmietnika i stalowej budy. Cóż, to jeszcze raz pokazuje, że liczy się nie cel, tylko droga. A ta, jak widać ze zdjęć, jest nadzwyczaj urzekająca.
Słońce jest coraz bliżej zachodnich szczytów, a ja coraz bliżej Debaru. Gdzieś pomiędzy wsiami Gorenci i Dolno Malnichani zatrzymuję się by podziwiać piękno zachodu słońca i złotego światła odbijającego się w tafli Jeziora Debarskiego. Za mostem Melnichani czeka na mnie ostatni krótki podjazd i już wkrótce widzę przed sobą początek miasta.
Tym razem idealnie mieszczę się w godzinach słonecznych, dzięki czemu mogę pokazać Wam każdy kawałek trasy. Garmin rejestruje czas jazdy 4,5 godziny i 67 przejechanych kilometrów. Przyjemne zmęczenie, ogromna satysfakcja i fantastyczne widoki przywożę ze sobą do namiotu.
Znajomi, którzy preferują pasywne spędzanie wolnego czasu często pytają mnie: „Po co Ty się tak męczysz?”. Ja ze swojej strony odpowiadam: „Najbardziej męczy mnie nuda i nic nierobienie, które doprowadzają mnie do szału. Zmęczenie zaś po całym dniu wysiłku skierowanego na odkrywanie pięknych widoków i zdobywanie nowych szczytów jest pełne satysfakcji i poczucia spełnienia. Jednocześnie niesie ze sobą motywację do kolejnych wyczynów. Leżąc na kanapie czy na plaży nie osiągnę więcej, nie będę silniejsza, nie znajdę powodu by krzyknąć z zachwytu. W tym „męczeniu się” znajduję spełnienie i bezgraniczne szczęście, którego nie potrafią dać rzeczy materialne.”