Program
lojalnościowy
4,9/5 Nasza ocena
na Opineo
Punkty odbioru rowerów
Dostawa gratis w 24h
W poniedziałek 27 lipca Garmin zaczął wracać do żywych. Przywrócono część usług. Co ważne, możliwe jest wysyłanie przez użytkowników aktywności na platformę Garmin Connect. Można też rejestrować nowe urządzenia.
23 lipca 2020 roku to czarny dzień dla amerykańskiej firmy Garmin. Prawdopodobnie na skutek ataku hakerów padły serwery. Użytkownicy nie mogli wysyłać swoich treningów, nie mają też dostępów do historii aktywności.
To z pozoru temat bardzo błahy. No bo jak martwić się o takie „banalne rzeczy”, jak zapisane treningi? Internet oczywiście zaczął huczeć, powstawały fikcyjne grupy wsparcia. Naśmiewano się z biegaczy czy rowerzystów, którzy nie mogli się podzielić się z innymi swoimi osiągami. Pytano retorycznie, skąd mamy wiedzieć, czy się wyspaliśmy (niektóre modele Garmina mają funkcję monitorowania snu).
I oczywiście nie jest to nawet w części dramat porównywalny z krachem na amerykańskiej giełdzie i początkiem Wielkiego Kryzysu, znanym jako „czarny czwartek”. Jednak udany atak rodzi sporo pytań.
Aby zrozumieć, czym był blackout amerykańskiego koncernu, trzeba wyjaśnić, czym jest Garmin. Producent jest potentatem na rynku elektroniki sportowej. Sprzedaje nawigacje dla rowerzystów, pilotów, kierowców, monitory pracy dla biegaczy, golfistów i miłośników właściwie wszystkich dyscyplin. Wielu fachowców uważa, że to najlepszy sprzęt na świecie. Zdominował on rynek na tyle, że Garmin jest np. synonimem nawigacji rowerowej.
Urządzenia marki Garmin są bardzo zaawansowane technicznie. O tym, jak bardzo, świadczą chociażby możliwości Garmina Edge 530, o których pisaliśmy na blogu. Wspomniane monitorowanie snu, wykrywanie stylu pływania, sumowanie sekund spędzonych w powietrzu na rowerze – to tylko część z nich. Rynkowa pozycja nie wynika z przypadku.
Do tej pory sportowcy i pasjonaci aktywności fizycznej bezgranicznie ufali Amerykanom. To się jednak zmieniło 23 lipca. Szczególnie, że nie wiadomo, co z kopiami zapasowymi danych.
Gdy publikujemy te słowa, serwery nadal nie działają. Niebiezpiecznik, serwis zajmujący się bezpieczeństwem sieci podał, że stanęła nawet linia produkcyjna na Tajwanie. Amerykanie nie odnieśli się jeszcze do tych rewelacji.
Poza możliwością utraty treningów, część użytkowników Garmina zaczęła się obawiać o swoje… pieniądze. Firma oferuje bowiem usługę Garmin Pay – możliwość płacenia za pomocą zegarka. Do aplikacji jest podpięta „prawdziwa” karta kredytowa z „prawdziwymi” pieniędzmi.
Fachowcy uspokajają jednak, że nasze konta powinny być bezpieczne. Płacimy za pomocą tokena, który jest zapisany lokalnie na urządzeniu. Tutaj nie powinno być więc problemów.
Pliki można przesłać ręcznie. Jeśli chcemy to zrobić, musimy podpiąć urządzenie do komputera za pomocą portu USB. Wchodzimy do folderu Garmin, Activity i tam są zapisane nasze treningi w formacie .fit. Nie jest to popularne rozszerzenie, ale np. Strava je obsługuje. Aby zapisać trening w tym właśnie programie, należy dodać aktywność ręcznie (w wersji przeglądarkowej mały plusik po prawej stronie na górze strony). Wybieramy Upload Activity, następnie „File” i wskazujemy lokalizację pliku. Następnie potwierdzamy, trening jest widoczny dla Ludzkości.
Na razie Garmin odmawia komentarza. Firma oświadczyła jedynie, że na piątek 24 lipca zaplanowano przerwę techniczną. Tak naprawdę trudno przewidzieć, jakie konsekwencje dla dalszego funkcjonowania przedsiębiorstwa będzie miała awaria. Prawdopodobnie niewielkie. Klienci nagle się raczej nie odwrócą od Amerykanów. Szczególnie, jeśli uda im się odzyskać kopie zapasowe wszystkich aktywności i danych.